czwartek, 19 września 2013
"Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie"
Dziś 19 września. 74 lata temu, około godziny 15, w okolicach Dąbrowy Leśnej, 14 Pułk Ułanów Jazłowieckich zgotował Niemcom krwawą jatkę. Ułani pozbawieni czołgów, pozbawieni jakiejkolwiek artylerii czy nawet szwadronu CKM, który wykonywał swoje poprzednie zadanie w okolicy Lasek i Sierakowa, przebili się brawurową szarżą przez kordon niemieckich sił, zmuszając nieprzyjaciela do wycofania się aż do linii Wólki Węglowej. Poskutkowało to otworzeniem m.in. szosy modlińskiej i w nocy do Warszawy wkroczyło wiele, wiele innych jednostek znad Bzury. Cena jaką przyszło zapłacić Jazłowiakom, było ponad 100 zabitych ułanów. Porucznik Klaczyński wspominał, że w grupie 40 ułanów która przedarła się, praktycznie każdy jeździec i koń był ranny... A więc ogień musiał być okropnie silny. Ukochanych ułańskich przyjaciół - koni - zginęło jeszcze więcej. Ponoć przy kopaniu rowów przeciwpancernych pod koniec wojny, znaleziono ogromne cmentarzysko kości końskich. Któż wie czy aby na pewno były to rowy. Może przekopywano Kanał Młociński przez który skakali ułani? Teraz chyba się nie dowiemy. Ale jestem pewna że Ułanom Jazłowieckim należy się pamięć. I ja osobiście będę tę pamięć szerzyć. Poniżej mój osobisty hołd dla Porucznika Mariana Walickiego, który prowadził pułk do szarży. To na pewno musiało być cholernie trudne. Podziwiam jego odwagę. Niestety, Porucznik w wyniku ciężkiego zranienia skonał, już po szarży, na rękach st.wachm. Rudolfa Zenknera. Nie dane mu było wejść do Warszawy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz